To sympatyczna opowieść iście w stylu "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes. Są samotne kobiety, jest stara opuszczona rodzinna willa, są takież tajemnice. Choć akcja nie dzieje się tylko w Toskanii - mamy tu oprócz Positano, także Paryż, Warszawę i Wenecję. Jest w tej powieści sporo dobrego jedzenia i delikatne, ręcznie robione koronki.
Mamy dwie bohaterki - Polkę Lelę i Włoszkę Nicolettę. Początkowo obie kobiety nie mają ze sobą nic wspólnego i przez połowę powieści ich wątki prowadzone są oddzielnie. Nicoletta straciła męża i nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Salon ślubny, który prowadzi z bratem i jego żoną, gdzie oferują klientkom koronkowe suknie i welony, jest ostatnim miejscem, którym chce oglądać. Nie może patrzeć na szczęśliwe panny młode. Najpierw za sprawą dziwnego snu z babką trafia do Wenecji, a potem do rodzinnej willi w Toskanii. Natomiast Lela zostaje porzucona przez chłopaka w Paryżu, na romantycznej kolacji, gdy myślała, że są to oświadczyny, Wraca do Warszawy bynajmniej nie zdruzgotana, ale pełna chęci odwetu na niedoszłym narzeczonym. A sposobności nie brakuje, gdyż wspólnie pracują w wydawnictwie. Dla obu kobiet jedynym ratunkiem okazuje się stary dom na skraju winnicy, w sercu malowniczej Toskanii. I choć dotąd się nie znały, mają ze sobą sporo wspólnego.
Książka jest lekka i przyjemna, miejscami zabawna, ale też wzruszająca. Czytają ją teraz, szare listopadowe dnie i wieczory można zamienić na słoneczną Toskanię. Przynajmniej w wyobraźni. polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz