2014-09-30

Claire Cook „W pełni lata” - Omijać, nie czytać!

Gdy sięgnęłam po książkę "W pełni lata" nie wiedziałam kim jest jej autorka. Dopiero teraz, gdy zamierzałam napisać miażdżącą krytykę tej książki, co zresztą zamierzam nadal uczynić, poszperałam w Internecie, aby zobaczyć, czy owa dama popełniła jeszcze jakieś inne dzieła. Mym oczom ukazała się okładka ze znajomymi twarzami... no tak, film "Facet z ogłoszenia". Okazuje się, że autorką książki, na podstawie, której nakręcono ten film jest Claire Cook. Teraz nie dziwi mnie, że owo wiekopomne dzieło pt."W pełni lata" zostało w ogóle w Polsce wydane. Autorka ma za sobą kilka książek, w tym jedną czy dwie zekranizowane.


Początek sierpnia, to pełnia lata - mojego lata, a dokładnej mojego urlopu, na który zamierzałam zabrać lekkie i zabawne czytadła. Książka zwróciła moją uwagę, bo sądząc po okładce oraz zachęcających sloganach typu "Zabawna i romantyczna" i "Zakochaj się latem" - spełniała kryteria lekkiego czytadła.

Fabuła powieści nie porywa, nie ma w niej niczego zabawnego, nie widzę tam żadnej intrygi, o której zapewnia wydawca, a główna bohaterka nie jest urocza, tylko zrozpaczona utratą męża na rzecz przyrodniej siostry. W zasadzie nic ciekawego się w tej powieści nie dzieje. Bella jest fryzjerką i stylistką, maluje polityków przed programami telewizyjnymi, stałe klientki salonu rodzinnego oraz jeździ po różnego rodzaju imprezach i tam rozkłada się ze swoim pudełkiem kosmetyków i maluje oraz doradza kobietom, jak robić to samodzielnie, jakich kolorów i odcieni kolorowych kosmetyków używać. Na jednym z takich eventów poznaje przystojnego, a jakżeby inaczej, mężczyznę o imieniu Sean, który sprzedaje zestawy potrzebne przyszłym studentom. Sean podsuwa Belli pomysł, aby stworzyła uniwersalny zestaw kosmetyków, który mogłaby sprzedawać samodzielnie lub przez internet. Jak nie trudno się domyśleć, oboje zakochują się w sobie, choć nie od razu stają się szczęśliwą parą. Cały wątek wielkiej i skomplikowanej rodziny Belli jest tłem dla jej historii. Ojciec, który kreuje się na Włocha (włoskie słówka, zachowanie, styl ubierania), a z pracowników i licznej rodziny (trzy byłe żony i ich dzieci - wszyscy oni pracują w salonach ojca Belli), którą zatrudnia chce za wszelką cenę uczynić wielką włoską szczęśliwą rodzinę.

Najbardziej irytującym w powieści jest niekończący się product placement kosmetyków, a zwłaszcza szminek do ust, co czyni czytanie wręcz nieznośnym. Natykanie się niemal na każdej stronie na długą i (w mniemaniu producentów tych kosmetyków) poetycką nazwę kolejnej szminki, którą główna bohaterka Bella musi posmarować usta, za każdym razem, gdy: wchodzi do jakiegoś budynku, gdy wsiada do samochodu, gdy ma spotkać się z facetem, gdy ma rozpocząć pracę, gdy kładzie się do łóżka, gdy jest zła na swojego byłego męża, gdy ma chandrę, gdy ma świetny humor, itd. Jest tych szminek ze 20, a dodać do tego trzeba masę innych kosmetyków, jak puder, czy róż do policzków.

Jako marketingowiec jestem nawet pełna podziwu dla zastosowania product placement w powieści. Nie jestem pewna, czy zrobił to już ktoś wcześniej i na czyjeś zlecenie, być może tak. W tej książce jest on na pewno i jest zrobiony źle, gdyż jego wszechobecność jest nachalna i po protu nieznośna.

Jedyne, co zasługuje na pochwałę w tej książce, to fakt promowania przedsiębiorczości wśród kobiet. Aby rozejrzały się po "swoich talentach" i zajęły tym, co wychodzi im najbardziej, czyniąc przy tym z tego dochodowy biznes.

Moja rada: omijać, nie czytać, bez znajomości historii Belli, która ani wzrusza, ani śmieszy, da się żyć. Po prostu szkoda czasu!

2014-09-14

Robert Galbraith "Wołanie kukułki"

Kryminałów nie czytałam już dawno, w zasadzie stroniłam od nich dość świadomie, gdyż czytanie o groźnych wydarzeniach, jakimi są zabójstwa i morderstwa jakoś nigdy mnie nie pociągało. Swego czasu czytałam kryminały Joanny Chmielewskiej, ale sami przyznacie, że one są raczej śmieszne niż straszne.


Gdy książka "Wołanie kukułki" wpadła w moje ręce, kiedy przeczytałam z okładki, że to kryminał, postanowiłam jej nie czytać, ale gdy zobaczyłam, że autorką jest J.K. Rowling (Robert Galbraith to pseudonim - tu strona http://robert-galbraith.com/), postanowiłam książce dać szansę. Przeczytałam wszystkie części Harrego Pottera i ciekawa byłam, jak też pani Rowling radzi sobie z prozą dla dorosłych - jej wcześniejszej książki dla dorosłych czytelników "Trafny wybór" nie czytałam, nie wiedziałam zatem czego mam się spodziewać.

Książka nie okazała się straszna, za to bardzo wciągająca. Główny bohater to Cormoran Strike - prywatny detektyw, któremu nie wiedzie się ani w życiu osobistym, ani zawodowym. Jego podupadającą agencję pewnego dnia odwiedza skierowana do pracy tymczasowej dziewczyna o imieniu Robin. Nie jest to dla detektywa najlepszy moment, gdyż właśnie rozstał się ze swoją dziewczyną po burzliwym związku. Także tego dnia dostaje zlecenie na wykrycie sprawcy mordercy sławnej modelki Luli Landry, której śmiercią Londyn, a zwłaszcza media żyły i "żywiły się" kilka miesięcy. Zleceniodawcą jest jej przyrodni brat, John Bristow, który nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej siostry. Robin okazuje się świetną sekretarką, poprawnie piszącą, umiejącą wyszukać wiele informacji w internecie, sprytną, logicznie myślącą i... zafascynowaną pracą w agencji detektywistycznej, co, jak się już na początku dowiadujemy, było jej wielkim marzeniem. Cormonara i Robin szybko okazują się dobranymi współpracownikami, ona jest taktowana i łapie w lot, o co chodzi jej przełożonemu, a on docenia jej wkład w rozwikłanie sprawy. Poza tym dobrze czują się w sowim towarzystwie i lubię tę pracę.

Rozwikłanie tej zagadki nie jest łatwe dla prywatnego detektywa, ale ten wie, jak się za to zabrać. Krok po kroku zbliża się do prawdy: ogląda miejsce zbrodni, rozmawia ze świadkami, odszukuje znajomych i rodzinę Luli, robi notatki, łączy i kojarzy fakty. I tak odkrywa, kto jest zabójcą, a jest nim nie kto inny tylko...ale tego musicie się dowiedzieć sami i to nie po przeczytaniu zakończenia, ale po przeczytaniu całej książki. Cóż, oczywiście czytając książkę, chciałam czuć się sprytną i mądrą, i jak najszybciej odgadnąć, kto jest zabójca, ale niestety nie udało mi się to :( co nie przeszkadza mi powiedzieć, że kryminał jest bardzo dobrze napisany i co najważniejsze wciąga, a te 450 stron czyta się "nie wiadomo kiedy".

Postać prywatnego detektywa Cormorana Strike bardzo mi się spodobała (historia jego życia jest dość zagmatwana i fascynująca, poza tym pełna niespodzianek) i zamierzam "przyjrzeć się temu facetowi" raz jeszcze z bliska w kolejnej powieści pani J.K. Rowling, która będzie dostępna na polskim rynku od 29.09.2014 po tytułem "Jedwabnik".


2014-09-06

Narodowe Czytanie: Henryk Sienkiewicz "Trylogia"

Narodowe Czytanie w całej Polsce odbywa się dziś już po raz trzeci. Na pierwszej edycji czytany był "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza, rok temu na drugiej edycji tego wydarzenia czytane były utwory Aleksandra Fredry, a dziś na trzeciej edycji Narodowego Czytania wciąż trwa w całej Polsce czytanie "Trylogii" autorstwa Henryka Sienkiewicza.

("Potop" czyta Jan Peszek w Warszawie w Ogrodzie Saskim)

("Potop" czyta Jan Peszek w Warszawie w Ogrodzie Saskim)

W Warszawie w Ogrodzie Saskim tę uroczystość rozpoczął pan Prezydent Bronisław Komorowski wraz żoną Anną o godzinie 12:00, a skończy się ona o godzinie 23:00, wciąż jeszcze Warszawiacy mają więc szansę dotrzeć do Ogrodu Saskiego. Ja byłam tam od godziny 14:00, kiedy to Jan Peszek fantastycznie odczytywał rozdział "Potopu", w którym nieszczęsny Kmicic przysiągł na krucyfiks, że będzie wiernie służył Radziwiłłowi, co oczywiście przysporzyło mu kolejnych zgryzot, gdyż ledwo co odzyskał przychylność Oleńki i tego samej nocy ją stracił. Od godziny 14:45 czytanie kolejnego rozdziału rozpoczął Andrzej Grabowski. I trzeba przyznać, że fantastycznie wcielał się w rolę Zagłoby, gdy ten realizował zapowiedziany przyjaciołom fortel, odzyskania wolności i życia, podczas przewożenia pułkowników po odrzuceniu propozycji Radziwiłła, aby się poddać Szweckiemu królowi. Rewelacyjnie czytał zwłaszcza fragment rozmowy Zagłoby z Rochem Kowalskim.

("Potop" czyta Andrzej Grabowski w Warszawie w Ogrodzie Saskim)

("Potop" czyta Andrzej Grabowski w Warszawie w Ogrodzie Saskim)

Podczas, gdy ja piszę dla Was tego posta dzieje Kmicica odczytuje Arkadiusz Jakubik. A o 20:15 czytanie rozpocznie Iza Kuna, kolejno przed Warszawską publicznością wystąpi o godzinie 20:55 Olga Bołądź, a jako ostatni czytać będzie znakomity aktor Andrzej Seweryn. Aktorom podczas czytania towarzyszy świetnie dobrana muzyka, czasem grana nawet na żywo przez zespoły utalentowanych muzyków.

Na żywo można oglądać Narodowe Czytanie Trylogii na stronie: http://www.polskieradio.pl/212

Cieszę się, że zdecydowałam się pójść do Ogrodu Saskiego, aby posłuchać, jak aktorzy czytają Sienkiewicza. Przeczytałam "Ogniem i mieczem" oraz "Potop" jako lektury szkolne i zapomniałam już jak barwnym i plastycznym językiem Trylogia jest napisana. Nie czytałam nigdy "Pana Wołodyjowskiego" zatem przyjemności z czytania dziewiętnastowiecznej powieści jeszcze przede mną.

2014-09-04

Milian Kundera "Śmieszne miłości"

Do tej pory przeczytałam dwie książki Miliana Kundery, były to: "Nieznośna lekkość bytu" oraz "Żart". Pierwszą uważam za fantastyczną. Z przyjemnością jeszcze raz kiedyś do niej wrócę. Druga także świetna i niepokojąca, pokazująca trochę jak w "Procesie" Kawki, że mamy bardzo mało wpływu na nasze życie. Czy inne książki tego autora są równie dobre? Po tych dwóch wiedziałam, że na pewno kiedyś jeszcze sięgnę po prozę Kundery. I tak się stało za sprawą rekomendacji koleżanki, a poleciła mi opowiadania pod wspólnym tytułem "Śmieszne miłości".


Książkę tę przeczytałam dość dawno temu. Czy opowiadania te rzeczywiście dotyczą śmiesznych miłości? To tytuł przewrotny raczej, bo nie o rozśmieszenie czytelnika chyba chodziło autorowi, moim zdaniem.

Miłości, które Kundera opisuje są najprzeróżniejszej maści, jeśli można to tak określić. Jest miłość młodzieńcza, pierwsza, naiwna i wystawiana na próbę. Jest też miłość małżeńska, stateczna i poważna. Jest trochę ognistego romansu. Są też miłostki ulotne i niespełnione.

To co można napisać o prozie Kundery, to to, że potrafi zaprezentować bohaterów, których wady i zalety się równoważą, co powoduje, że lubimy te postaci, potrafimy im wiele wybaczyć, gdy podejmują błędne decyzje.

Podoba mi się wnikliwość z jaką Kundera potrafi pokazać człowieka, w jego doskonałości i niedoskonałości jednocześnie. To mnie wzrusza. Podziwiam też w jaki sposób pokazuje naszą ludzką naturę, która bardziej skłonna jest do złych uczynków niż dobrych, a jednocześnie w tym zmaganiu człowiek ukazany jest bez zbytniego patosu, ale jego obraz nie jest jednocześnie zbyt uproszczony. I to mi się w tych opowiadaniach bardzo podobało.

2014-09-03

Janusz Leon Wiśniewski & Irada Wownenko "Miłość oraz inne dysonanse"

Książek Janusza Wiśniewskiego przeczytałam kilka („Bikini”, „Intymna teoria względności”, „Los powtórzony”, „Łóżko” (opowiadania), „Martyna i inne opowiadania”, „Ukrwienia” (opowiadania), „Zespoły napięć”, „S@motność w sieci”) - niekoniecznie w tej kolejności. Czy lubię prozę tego pisarza? Owszem, bo zawsze zabiera mnie w swój świat i z niego nie wypuszcza, aż nie skończę czytać jego książki. Aż do tej chwili, gdy wzięłam do ręki książkę „Miłość oraz inne dysonanse”.




Tę książkę czytało mi się wyjątkowo długo – miesiąc co najmniej. I nie dlatego, że zła, ale dlatego, że mocna i smutna. Jej głównych bohaterów poznajemy w szpitalu psychiatrycznym. Każdy z nich ma do opowiedzenia dramatyczną historię swojego życia. A co jedna, to smutniejsza i straszniejsza.Warto przez to przebrnąć, bo okazuje się, że to poza szpitalnymi murami jest nienormalnie. Nasi bohaterowie: Sven, Struna, i Joshua, Schmitova, mieszkańcy Pankow, chcą odciąć się od tej tak zwanej normalności życia, która dla ich wrażliwości okazała się nie do zniesienia. Ich historie życia są zaledwie wstępem dla opowiedzianej w tej książce historii głównych bohaterów: Struny i Anny. 

Czy miłość absolutna może się zdarzyć? Może! Zawsze jest taka na początku znajomości! Ale "środka" miłości Struny i Anny czytelnik nie zna. A czy miłość od pierwszego spojrzenia może się zdarzyć? Może! I zapewne wielu z nas się zdarzyła. Ale czy przetrwała? Tego o Annie i Strunie nie wiemy także. Jak dla mnie, to moment, gdy główni bohaterowie się poznają, powinien być środkiem, a nie końcem powieści. Czy trudno nieszczęśliwej mężatce zakochać się w kimś, w kim odnajduje odbicie siebie samej? Jeśli ktoś obdarzy taką kobietę uwagą, szacunkiem i miłością, także tą zmysłową, gdy od męża otrzymuje się tylko pogardę i zdawkową uwagę, a także absolutny brak zrozumienia swoich potrzeb - odpowiedź jest prosta! Gdy w końcu odnajdujesz swoją bratnią duszę zaczynasz oddychać pełną piersią, w jednej chwili opuszczają Cię depresyjne myśli, chcesz czerpać z życia pełną garścią, aby nadgonić stracony czas. Taka właśnie jest miłość Struny i Anny.

Ciekawy cytat z książki: „Może nie powinno się kobiecie dawać całego siebie? Może dobrzy mężczyźni bez tajemnic, zawsze dostępni, przestają być dla kobiet wyzwaniem? Może to jest tajemnica bezdusznych łajdaków kochanych bezwarunkowo przez anioły i aniołów porzucanych bezdusznie dla łajdaków." - coś w tym jest. Hmm... to samo można powiedzieć o kobietach.