"Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii, Może się bowiem okazać, że znalazł się na dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość, zaś dla ciebie Los - jako lekcję pokory - szykuje podobną niespodziankę".
Tę książkę chciałam przeczytać już dawno temu, ale dopiero niedawno trafiła w moje ręce. A gdy przeczytałam powyższe motto - pomyślałam sobie - to będzie mocna książka. Przy czym zgadzam się z powyższym stwierdzeniem w 100% - życie zawsze utrze nam nosa w ten czy inny sposób, bo żyjąc musimy przerobić kilka lekcji, dzięki którym mamy szansę stać się lepszymi ludźmi.
Aśka, dziennikarka najbardziej poczytnego w kraju tabloida, dzięki niespodziewanemu zbiegowi okoliczności poznaje w Wigilijny wieczór dramatyczną historię Kingi i ma szansę stać się lepszym człowiekiem. Lecz o tym, czy zwycięży w niej ludzkie współczucie, czy egoistyczna chęć zdobycia dziennikarskiej nagrody za najlepszy materiał, dowiemy się pod koniec snutej przez Katarzynę Michalak opowieści o życiu Kingi.
Historię Kingi można by streścić w kilku zdaniach: jako młoda dziewczyna zakochuje się, zostaje porzucona. Gdy Kinga jest już studentką, jej była miłość pojawia się ponownie. Chłopak znów ją odtrąca, gdy dowiaduje się, że jest ona z nim w ciąży. W wyniku złej decyzji Kinga wychodzi za mąż za niewłaściwego człowieka, bo ten, którego kocha odtrąca ją po raz kolejny. Dziecko jednak nie przychodzi na świat - Kinga je poroniła. Ale już tkwi w niewłaściwym związku, niekochana, pogardzana i zdradzana. Gdy znów w jej życiu pojawia się jej dawny chłopak, tym razem już dorosły, ale wciąż niedojrzały facet, Kinga ponownie zachodzi z nim w ciążę. A na wieść o tym facet znów znika. Tym razem dziecko szczęśliwie się rodzi. I być może wszystko ułożyłoby się dobrze, gdyby nie depresja poporodowa, na którą zapada Kinga, a która przybiera ostrą fazę psychozy poporodowej. Z chwilą narodzenia dziecka Kinga zaczyna panicznie bać się o zdrowie i życie córeczki - nie śpiąc, nie jedząc, zaczyna słyszeć i widzieć rzeczy, które w jej mniemaniu zagrażają życiu dziecka. Chce je za wszelką cenę uratować. Wyjeżdża do rodzinnego domu, gdzie nawet najbliżsi nie widzą lub nie chcą widzieć jej stanu. Kinga z niewyspania, z wyczerpania widzi rzeczy, których nie ma, bojąc się o los dziecka, chce ją ukryć. W środku nocy ucieka do pobliskiego lasu i chowa dziecko w mchu, aby zmylić pościg, sama ucieka w drugą stronę i wyrzuca kocyk dziecka do rzeki, wybiega na drogę, zostaje potrącona przez auto, w wyniku czego zostaje przewieziona do szpitala i tam po trzech dniach budzi się w panice o zdrowie i życie dziecka. Od tej chwili Kinga obwinia się o śmierć dziecka. Trafia do szpitala psychiatrycznego, a gdy z niego wychodzi, nie ma dokąd wracać i staje się bezdomną. Postanawia popełnić samobójstwo, chowa się w śmietniku, gdzie połyka wyniesione ze szpitala tabletki, ale tam w Wigilijny wieczór zauważa ją Aśka.
Książka porusza wiele społecznych problemów: bezdomność, która może dotknąć każdego w wyniku złych decyzji, czy niefortunnych zbiegów okoliczności, depresja poporodowa - temat tabu, zwłaszcza obecnie w dobie baby boomu, pęd do szukania przez media sensacji, albo co gorsza zmienianie faktów, retuszowanie zdjęć, aby skandal wywołać. Książka stawia pytanie o granice rzetelności dziennikarskiej. Pyta też, gdzie są położne, które powinny na domowej wizycie po porodzie rozpoznawać stan młodej mamy i w razie takiej potrzeby pomóc.
Tę książkę powinna przeczytać każda kobieta i każdy mężczyzna. Jest w niej tak wiele emocji i dramatyzmu, że łzy płyną strumieniami. Poza tym czytelnik zaczyna weryfikować swoje poglądy, bo książka wstrząsa i przewraca do góry nogami, to, co zwykliśmy uważać za normalny świat. A ten normalny świat pogardza losem pojedynczego człowieka, nie tylko bezdomnym, ale każdym istnieniem, które może stać się świetnym medialnym materiałem na pierwsze strony gazet.
Nie czytałam nic tej autorki. Z jednej strony jestem ciekawa, z drugiej, takie historie często są przerysowane, i zamiast wzruszać i poruszać, stają się niewiarygodne. A tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała przeczytać, żeby sobie wyrobić opinię :)
Witaj gin, właśnie tak, trzeba przeczytać... a co z nami zrobi "książka", tego nikt nigdy nie wie... gdy zaczynałam ją czytać, nie sądziłam, że mną aż tak bardzo wstrząśnie. Ale to dobre wstrząśnięcie - stawia do pionu. Czy jest przerysowana... moim zdaniem - nie... I dzięki za odwiedziny oraz pozostawiony komentarz. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń