2013-03-27

Wesołych Świąt! Happy Easter!


Kochani, 
życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt
i WIOSNY!!!
Ciepłej, słonecznej, rozśpiewanej ptakami,
pachnącej kwiatami, kuszącej zieloną trawą...

WIOSNY!
 
Dlatego specjalnie dla Was taka kwiecista pisanka!
 
 

2013-03-19

Porzucone... bez żalu

Jedyną lekturą szkolną, przez jaką nie udało mi się przebrnąć, była powieść "Lord Jim" Josepha Conrada. Najprawdopodobniej, dziś tego nie pamiętam dokładnie, z braku czasu przed maturą. W moich późniejszych czytelniczych wyborach, starałam się sięgać po książki, które chciałam przeczytać. I czytałam je od deski do deski. Jednak ostatnio zdarza mi się, i to coraz częściej, porzucać książki, które z jakichś przyczyn nie trafiają do mnie. W ostatnim roku było ich kilka, w tym tak mądra książka, jak "traktat o łuskaniu fasoli" Wiesława Myśliwskiego - zostało mi jej już niewiele, ale bardzo mnie ta książka przybiła i nie byłam w stanie jej skończyć. To nie był dobry czas na jej czytanie.

Pisałam już o tym, że mam taką teorię, że to książki wybierają mnie, a nie na odwrót. Jak widać czasem intuicja zawodzi nie tylko ludzi, ale książki także ;-)

Porzuciłam też "Pasję według św Hanki" Anny Janko. Być może dlatego, że czytałam ją tuż po książce "Dziewczyna z zapałkami" tej samej autorki, której "Pasja..." była kontunuacją. Tu wiem, że na pewno to nie ten moment na czytanie książki tak przesyconej trudnymi emocjami. Do tej książki na pewno jeszcze wrócę.

Ale nie o tych książkach chciałam pisać. W tym roku postanowiłam wrócić do twórczości Marqueza, dać facetowi, jak to się czasem robi, drugą szansę. Niestety nie wykorzystał jej. Jego "100 lat samotności" zupełnie do mnie nie trafiło. Czytałam o kolejnych pokoleniach z rodu Buendiów i zastanawiałam się, co daje mi lektura kolejnych stronic tej bądź, co bądź dość grubej książki. Odpowiedź nie przychodziła, a ja bez żalu porzucałam książkę na kilka dni. Wracałam, zagłębiałam się w opowieść o kolejnych José Arcadio, Aureliano José, José Arcadio Drugim, Aureliano Drugim, że o 17 Aurelianach nie wspomnę. I nic! Kompletnie nic! Bez żalu więc pożagnałam się z Marquezem.



Ostatnio porzuciłam też opowiadania Charlesa Bukowskiego z tomu "Najpiękniejsza dziewczyna w mieście". I choć mówią, że nie ma książek, które przekazują złe wartości, to ilość wulgaryzmów zawartych w tych opowiadaniach przytłacza i nie pozwala dostrzec niewprawnemu czytelnikowi wartości, które one w sobie niosą. A nierzadko jest to bardzo smutne studium człowieka żyjącego na krawędzi. Nie można także odmówić temu autorowi głebokiego zrozumienia ludzkiej natury, kobiet zwłaszcza.



Dlaczego w ogóle sięgnęłam po tę książkę? Zobaczyłam jak czyta ją jakiś mężczyzna w pociągu i zaciekawił mnie tytuł. Sięgając po nią nic nie wiedziałam o autorze, dopiero po przeczytaniu kilku opowiadań zajrzałam do Internetu, a jakże by inaczej, i przeczytałam: "Twórczość Bukowskiego inspirowana była jego własnymi doświadczeniami, związanymi z seksem, alkoholem, biedą, niedolą pisarza i słabościami każdego człowieka. Pomimo wulgarnego języka i prostego stylu, jego twórczość ujmuje wrażliwością i głębokim zrozumieniem ludzkiej natury. Sam Bukowski był znany z awanturniczego, pełnego skandali życia, toteż typowy bohater jego − częstokroć mocno autobiograficznej − prozy to człowiek z marginesu społecznego, outsider przepełniony sceptycyzmem wobec ludzi, a jednocześnie wiecznie poszukujący bliskości z nimi." (źródło, za Wikipedią: http://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_Bukowski)

Kiedyś nie potrafiłam tak po prostu porzucić książki, zawsze czytałam do końca. Dziś wiem, że szkoda czasu na lektury, które nic nie wnoszą do mojego życia. A przecież i tak nie straczy czasu, aby w życiu przeczytać wszystkie interesujące książki. Czasem warto, choćby najciekawszą książkę, odłożyć na półkę i napisać swoją własną, swoim własnym życiem. Bo choć książki wciągają i kuszą paletą barwnych bohaterów, warto zostać bohaterem, i to głównym, swojego własnego życia.