Jeśli ktoś zna książki Ałbeny Grabowskiej, choćby sagę "Stulecie winnych", to do czytania tej autorki nie trzeba zachęcać. Swego czasu, w 2018 roku, przeczytałam sporo jej książek.
To opowieść o trzech siostrach Klara, Róża i Amelka. Zwana też jako polski odpowiednik "Małych kobietek". Panny Terechowiczówny przed wojną jeździły z rodzicami do wód, mieszkały w wytwornym pensjonacie, a matka pilnowała, by parasolkami chroniły delikatną cerę przed słońcem. Ale przychodzi rok 1914 i I Wojna Światowa, która pozbawia zamożne siostry wszystkiego, do czego były dotychczas przyzwyczajone. Ich ojciec poszedł walczyć, a one muszą zmierzyć się z prozą wojennego życia. Róża wciąż jest trzpiotką, a Klara, mimo protestów starej służącej Ludwiżanki, pracuje ramię w ramię ze służbą. Amelia natomiast porzuca rodzinny majątek i wyjeżdża do Warszawy, aby tam pracować w szpitalu. Po kilku miesiącach wraca z mężem, żołnierzem, którego opatrywała w szpitalu. Ale czy to jest prawdziwa miłość i czy przetrwa? Jak zareaguje na to matka? Co będzie myślała o nim Klara?
Jak każdą książkę Ałbeny Grabowskiej i tę dobrze się czyta. Polecam, choć końcówka może zaskoczyć.